Kierując się znanymi powiedzeniami „Podróże kształcą” oraz „Z daleka widać lepiej”, grupa fachowców zajmujących się murawami odwiedziła kilka stadionów i pól golfowych za naszą zachodnią granicą: w Niemczech oraz Holandii.
Wśród odwiedzonych były stadiony mieszczące 45–60 tys. widzów oraz obiekty przeznaczone dla 20–30 tys. widzów, a zatem typowe obiekty, jakie są obecnie użytkowane w naszym kraju, w tym te najnowocześniejsze: w Poznaniu, Wrocławiu czy też Gdańsku. Kluczową kwestią było zdobycie wiedzy, z jakimi problemami mogą się zetknąć zarządzający zielenią, i ustalenie sposobów ich rozwiązania.
Pierwszy etap – obiekty mieszczące powyżej 40 tys. widzów
Szefowie utrzymania zieleni wskazywali na następujące problemy:
- niedostateczna ilość światła aktywnego fotosyntetycznie,
- niewystarczająca cyrkulacja powietrza,
- nadmierna wilgotność,
- kalendarz rozgrywek niedostosowany do sezonu wegetacyjnego,
- wiele innych, które były wynikiem ww. czynników i ich pochodnymi.
Zarządzający zielenią wskazywali, że nie należy podchodzić do problemu, równoważąc tylko jeden czynnik. Jedynie cały cykl uprawowo-pielęgnacyjny, wraz z doświetlaniem, ochroną chemiczną oraz zrównoważonym użytkowaniem, przynosi efekt końcowy w postaci bezpiecznej murawy o zadowalającej jakości.
Główne działania to doświetlanie boiska i jego podgrzewanie. W większości przypadków płyta boiska jest podgrzewana przez cały rok. Ze względów organizacyjno-agrotechnicznych nie wyłącza się systemu podgrzewania na okres zimowej przerwy w rozgrywkach (okres ok. 5–6 tygodni, zależnie od sezonu). Jest to czas, w którym pomimo skrajnych warunków wegetacyjnych można przy użyciu doświetlania i innych zabiegów agrotechnicznych poprawić jakość murawy, która dzięki temu nie tylko dobrze się prezentuje, lecz także jest bezpieczna. O bezpieczeństwie murawy decyduje w głównej mierze jej stabilność i odporność na rozrywanie, wynikająca z jakości darni i warunków glebowych, jakie panują w danej chwili. O tym, jak niebezpieczne może być dla piłkarza boisko, w ostatnim czasie przekonał się jeden z naszych kadrowiczów, który złamał rękę na skutek nieszczęśliwego upadku.
WIĘCEJ W MAGAZYNIE „BOISKA I STADIONY” NR 13
TEKST I FOTO – Piotr Janusz